Wczorajsza impreza urodzinowa Jonasza, przeszła samą siebie.
Prawdziwe Skins party, które rozniosło się od piwnicy, przez kuchnie, salon i drugie piętro.
Ludzi nie dało się zliczyć, nie było nudy- to najważniejsze.
Znałem prawie wszystkich więc tym bardziej uważam imprezę za udaną.
Pomijając fakt że mam dziurę w czole bo wywaliłem w .. SUFIT, dziurę w głowie bo nadziałem się na płot,
przypalony palec po robieniu jedzenia i naderwane ucho od zabawy.
Oczywiście umierali z głodu więc uraczyłem Jonasza moim dobrym sercem i zrobiłem sałatkę.
Impreza jako domówka oceniam 9/10 bo brakowało kilku osób które niestety nie miały jak do nas
dojechać z Warszawy.
Niedługo jakiś bardziej ambitny post a tym czasem ruszam do kina na Naznaczonego, jutro odpoczynek w poniedziałek wieczorem wyruszamy do Pucka !
Wstawiam kilka starych zdjęć aby pokolorować trochę tego bloga
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz